wtorek, 10 września 2013

Rozdział II.

- I uwaga wchodzimy za trzy, dwa.. - jeden z członków ekipy zaczął odliczanie - jeden!
Uniósł kciuk w górę.
- Witamy w kolejnym odcinku programu Strong Spirit!
- Hej chłopaki co robicie? - rozległ się głos
- Ciiiiiicho! - czwórka facetów odwróciła się gwałtownie w stronę pytającego - Oshin-san właśnie nagrywa kolejny odcinek!
Chłopcy znajdowali się za kulisami w studio, gdzie w tej chwili nagrywany był jeden z popularnych japońskich programów rozrywkowych.
- Hej, Flick Five! - zbeształ ich jeden z operatorów kamer stojący niedaleko - Siedźcie cicho, albo pan Matsumura rozwiąże z wami kontrakt!
- Oj dobra, już dobra - westchnął jeden z chłopaków - Już nas tu nie ma.
Cichutko oddalili się do drzwi i wyszli na korytarz studia.
- Matko, ale ich wkurzyliśmy - westchnął wysoki chłopak z postrzępionymi czerwonymi włosami - Hej Ishiyama-kun, co ty taki roztargniony?
Skierował to pytanie do swojego kolegi, który szedł zamyślony i o mało nie wpadł na podpierający sufit filar.
- O co ci chodzi? - spytał Ishiyama szybko przywołując się do porządku. Nerwowo poprawił swoje półdługie blond włosy.
- Hayakawa-san ma rację - odezwał się kolejny z nich - Od tygodnia jesteś jakiś nieobecny...
- Wydaje wam się - blondyn przyspieszył kroku i z impetem popchnął drzwi, przez co o mało nie uderzył sekretarki, która za nimi stała.
- O Flick Five! - zawołała - Dobrze, że was widzę. Szef was wzywa.
Na twarzach chłopców odmalowało się przerażenie.
- W-w-w-w-w jakiej s-s-sprawie? - spytał drobny brunet
- Tego niestety nie wiem - odpowiedziała sekretarka - Ale był bardzo spięty - dodała.
Chłopcy zesztywnieli.
- Radzę wam się pospie... - nie zdążyła dokończyć, bo chłopcy popędzili jak burza do schodów i w górę, i w górę, i w górę aż na trzecie piętro, gdzie mieścił się gabinet dyrektora Matsumura Entertainment - pana Sojiro Matsumury.
W piątkę wpadli przez drzwi i zaczęli mówić jeden przez drugiego:
- Panie Matsumura, prosimy nas nie zwalniać!
- Niech pan nie zrywa z nami kontraktu!
- To się już więcej nie powtórzy!
- My naprawdę nie chcieliśmy!
Cała piątka ucichła, gdy dyrektor podniósł rękę.
- Jak się zachowujecie w obecności dam?! - spytał i wskazał milczące postacie siedzące na kanapie przy oknie.
Chłopcy odwrócili się i zobaczyli dwie blond włose dziewczyny. Jedna była ubrana w czarne skórzane spodnie i czerwony top, a druga...
No cóż, druga była bardziej ekscentryczna.
- Ej, czemu ona ma maskę? - spytał szeptem czerwonowłosy Hayakawa
Dziewczyna była ubrana w białe spodnie i białą bluzkę, na którą założyła fioletowy surdut. Na twarzy nosiła fioletową maskę, a na głowie fioletowy cylinder z przypiętą żółtą różą.
Spojrzała na chłopców.
- Więc to jest to twoje Flick Five? - spytała

niedziela, 8 września 2013

Rozdział I.

- I dokąd teraz pani Gemini? - spytała Nikki skacząc w kółko jak dziecko.
Razem z Gemini podróżowały po świecie zbierając zakłady i oczywiście - wygrywając.
- Myślałam o krajach ze wschodu - powiedziała Gemini - Dawno tam nie byłyśmy, a można by odnowić stare znajomości...
- A może do Japonii? - wykrzyknęła Nikki - Od zawsze chciałam tam pojechać...
Gemini spojrzała na nią chłodno spod ronda swojego słynnego fioletowego cylindra z żółtą różą.
- Japonia? Myślałam raczej o Rosji albo Chinach.
Nikki spojrzała na nią błagalnym wzrokiem.
Jedną rzecz Gemini musiała przyznać. Uwielbiała swoją przyjaciółkę i pomocniczkę.
- Zastanowię się... - powiedziała cicho.

          *          *          *

- Ale jazda, ale jazda, ale jazda! - Nikki nie mogła usiedzieć z radości.
Leciały prywatnym samolotem do Japonii.
- Nikki uspokój się! - skarciła ją Gemini - Jeszcze raz dziękuję za podwiezienie nas James.
- Nie ma sprawy - odpowiedział właściciel samolotu i dobry znajomy Gemini - wyciągnęłaś mnie z wielu kłopotów. Cieszę się, że miałem jak się odwdzięczyć.
James Whitehead - biznesmen, właściciel przedsiębiorstwa Modern Inc., z zamiłowania tenisista, lecz miał także słabość do gry w Jednorękiego Bandytę. Narobił sobie długów u nie tych osób co potrzeba.
Tak, Gemini wiedziała o nim prawie wszystko.
Lubiła wiedzieć dużo o ludziach.
Jesteście tacy przewidywalni - pomyślała

          *          *          *

Wylądowały na małym lotnisku w okolicy Tokio i udały się hotelu.
- Pani Gemini - zaczęła Nikki - Nie zdejmie pani swojej maski?
Gemini prawie cały czas nosiła na twarzy prostą fioletową maskę i zakładała fioletowy kapelusz z żółtą różą, fioletowy surdut i długie fioletowe botki na podwyższeniu.
- Nie ściągam tej maski w miejscach publicznych...
Bo jeszcze któryś z moich rywali lub dłużników mnie pozna - dokończyła w myśli - nikt nie może znać mojej prawdziwej twarzy, ani prawdziwego imienia. To by było zbyt niebezpieczne.
Niewiele osób znało jej twarz. Jedną z tych nielicznych była Nikki, choć Gemini nie była pewna czy dziewczyna w ogóle o tym pamiętała.
Dotarły do hotelu.
- Pójdę zarezerwować pokoje -  zaoferowała się Nikki - Bogu dzięki znamy japoński.

Pokoje były śliczne. Małe, ale bardzo przytulne.
- O, i jest zestaw do przygotowywania herbaty! - ucieszyła się Nikki
Wzięła do ręki torebkę herbaty i powąchała:
- Mmmm... Zielona ocha...
- To jaką nam dali herbatę obchodzi mnie w tym momencie najmniej - powiedziała chłodno Gemini - Trzeba przygotować listę zakładów i  miejsce, w którym można znaleźć potencjalnych klientów, ewentualnie jakieś kasyno, albo...
- Pani Gemini! - przerwała jej Nikki - A nie możemy chociaż przez jeden dzień się wyluzować i trochę pozwiedzać? W Tokio są takie tłumy, że jestem pewna, że możesz spokojnie zdjąć swoją maskę...
Gemini spojrzała na nią chłodno:
- Mam z tobą przerąbane....

          *          *          *

- Nadal nie wierzę w to, że dałam ci się namówić.
Gemini siedziała zrezygnowana w japońskiej restauracji.
Nie miała maski, ani chusty, ani niczego czym mogłaby zakryć swoją twarz, więc czuła się nieswojo i nerwowo przysłaniała się długimi kręconymi blond włosami.
- Spokojnie pani Gemini - Nikki siedziała zrelaksowana i zajadała się swoimi maki - Odpręż się i ciesz cię chwilą.
Pod wieczór Gemini faktycznie się odstresowała.
Spacerowały właśnie po ulicy w stronę hotelu niosąc reklamówki z zakupami i rozmawiały o zwyczajnych sprawach zwyczajnych dziewczyn.
Żadnego wspominania o hazardzie i zakładach.
- Ja też uwielbiam słodycze - entuzjazmowała się Gemini - Szczególnie białą czekola...
Nie zdążyła dokończyć bo zderzyła się z osobą idącą z naprzeciwka. Upuściła reklamówkę, a pomarańcze, które w niej były potoczyły się we wszystkie strony po chodniku, jakby poczuły zew wolności.
- Strasznie przepraszam - zaczęła Gemini - Ale ze mnie niezdara...
- Nie, to moja wina, zamyśliłem się i na panią wpadłem...
Głos należał do chłopaka w ciemnoszarej bluzie z kapturem zaciągniętym na głowę. Schylił się i zaczął zbierać pomarańcze. Gemini przyjrzała się jego profilowi. Był naprawdę przystojny, o pięknej azjatyckiej urodzie. Chyba niewiele starszy od niej.
Przywołała się do porządku i również zaczęła zbierać rozrzucone owoce.
- No i już - chłopak podał jej reklamówkę - Jeszcze raz przepraszam - uśmiechnął się - Mata ne!
Gemini uśmiechnęła się, a chłopak odszedł.
Po chwili przybiegła Nikki.
- A ty gdzie byłaś? - spytała Gemini
- Pobiegłam za pomarańczami, które się potoczyły w dół ulicy - wyjaśniła Nikki - Kto to był?
- Nie mam pojęcia - powiedziała Gemini
Ale się dowiem - pomyślała - Może jeszcze się spotkamy?

Prolog

- A niech to! Znowu przegrałem!
- Z nią się po prostu nie da wygrać...
I tak w kółko. Naiwni. Ja nie przegrywam. Nie ważne co się stanie. W końcu jestem "niepokonaną".
W milczeniu zgarnęłam wszystkie żetony ze stolika.
Tak - pomyślałam - Jestem niepokonaną Gemini.